Przy
okazji tego posta Iwonka
wywołała do tablicy temat jak upinać
szpilki aby dobrze się szyło. Odpowiedziałam jej ,że jeśli nie muszę to omijam je
szerokim łukiem. Mnie osobiście korzystanie
z nich wcale szycia nie ułatwia tak bardzo jakby się wydawać mogło. I z taką
myślą żyłam do dzisiejszego poranka .A dzisiaj rano szyjąc patchworkowy blok
przypomniało mi się pytanie Iwony
i do mojej poprzedniej odpowiedzi
powinnam nanieść małą poprawkę. Otóż Iwonko
używam szpilek o czym całkiem zapomniałam , często a nawet bardzo często przy szyciu bloków patchworkowych. Ale używam
ich w sposób w jaki doszłam metodą prób
i błędów , dla mnie samej najbardziej
wygodny w zastosowaniu. Ale zanim pokażę
jak to robię , jako że dokładnie pochyliłam
się dzisiejszego ranka nad tematem upinania szpilek pokażę dwa podstawowe sposoby.
Pierwszy
najbardziej tradycyjny szpilka wpięta
poziomo przed stopką .W tym przypadku
możemy ale nie musimy wyciągnąć szpilkę przed najechaniem stopką.
Ale
jest jedno ale …zobaczcie jak wpięcie szpilki podnosi materiał .Ilość
wpiętych tak szpilek za każdym razem powoduje w jakimś stopniu przesunięcie
materiału. W przypadku patchworku ma to
kolosalne znaczenie dlatego ten sposób upinania
wykluczyłam całkowicie.
Drugim
sposobem jest wpięcie szpilki prostopadle do stopki .
I tu
materiał delikatnie szpilka podnosi do góry .
Ale w
tym przypadku trzeba pamiętać jeszcze o jednej rzeczy .Szpilki należy sukcesywnie
usuwać przed najechaniem stopką.
Kiedy
wyciągamy szpilkę – materiał kładzie się
ponownie na prosto i już odpada
nam problem przesunięcia szwów. Kiedy
zaczynałam zabawę z patchworkiem ten
właśnie sposób stosowałam . A ponieważ z reguły
bardziej skupiałam się na walce o
każdy milimetr równego zszycia szwów, często gęsto zapominałam o tym aby szpilkę usunąć.
I tak
to oto metodą prób i błędów doszłam do sposobu który ja stosuję.
Wpinam
szpilki wzdłuż stopki w odległości od 2-3
cm od brzegu materiału
Szpilka
nie podnosi materiału , stopką
przeszywam bezpiecznie , a usuwam ją dopiero po
całkowitym zakończeniu szycia.
W
zszywaniu małych elementów bloku mam
możliwość zapanowania zarówno na
przodem jak i końcem zszycia
W
przypadku zszycia większej ilości elementów tak upiętych
dzięki dużej
odległości wpięcia szpilki mam możliwość
kontroli właściwego połączenia szwów
Po
zakończeniu szycia i wypięciu wszystkich szpilek , rzadko zdarza się aby szwy się
nie schodziły.
Ja ten
sposób stosuję w patchworku , gdzie wszystko
powinno być ułożone na
płasko i trwa nieustanna walka o każdy milimetr równego zszycia bez przesunięć.
Nie
próbowałam natomiast tego sposobu przy szyciu dużej czy małej rozmiarów .W tym kąciku krawieckim
unikam szpilek jak ognia posiłkując się swoimi dziesięcioma paluszkami.
I tak
to Iwonko z tymi szpilkami w moim
ogródku krawieckim sprawa się ma …
Ewa.........
1 i 2 sposob znałam ale ten 3 jest znakomity, muszę go zapamiętać!
OdpowiedzUsuńNas w szkole uczono by szpilki wbijać tak jak na zdjęciu 1. tylko, że na odwrót, i w sumie tak właśnie sobie ułatwiam szycie jeżeli używam szpilek, ale od szpilek wolę fastrygę i wtedy staram się by też ona była ciut dalej od linii szwu maszynowego
OdpowiedzUsuńMyślę ,że odwrotność wbicia szpilki w tym sposobie nie ma większego znaczenia ...pozostaje fak lekkiego podniesienia materiału
UsuńStaram się nie używać szpilek, bo zawsze poranię sobie palce:)Wypróbuję Twoją metodę:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo to jesteśmy w jednym klubie :)
UsuńPrzyszpiliłaś mnie tym postem, pionowo na czwarty sposób:)))
OdpowiedzUsuńBuziaki, Ewciu :))
Ja to bez fastrygi ani rusz, ale ze szpilkami szybciej. Ten ostatni sposób godny uwagi.
OdpowiedzUsuńsuper post, to naprawdę cenne rady.
OdpowiedzUsuńSzpilek unikam jak tylko mogę, ale jeżeli muszę to korzystam z 3 metody:)
OdpowiedzUsuńOja Cię fastryguję! istna magia i to kolorowa, patchworkowa! Ostatni sposób rzeczywiście super się sprawdza, widać! A ja - co to ja szyję.... a... no nie za wiele, jednak ile igieł i szpilek nagięłam i nałamałam, tego najstarsi górale nie wiedzą ;D
OdpowiedzUsuńEwuniu, Ty to pomyśl lepiej nad jakąś książkową wersją, bo te Twoje porady, nawet dla mnie są baardzo cenne! Ściskam mocno,
Też ich nie lubię ale nauczyły mnie pokory :)
OdpowiedzUsuńDzięki za lekcję na pewno się przyda :)
OdpowiedzUsuńJa tam szpilki lubię i nawet zrobiłam sobie na nie taki mega igielnik:)
OdpowiedzUsuńA swoją drogą to ciekawe dlaczego, ale ja też w podobny sposób korzystam ze szpilek ;)
Niezły kurs i zapewne dla wielu bardzo przydatny.
Pozdrawiam cieplutko Marta :)
Pewne rzeczy dziedziczy się w genach po starszej siostrze...jak to mówią gen gena goni :)
UsuńEwo - Ty już wiesz, że jesteś moją mistrzynia :-) Cudny post! Dziękuję :-) Sposób drugi stosuję najchętniej, trzeci będę próbować(myślę, że będzie się dobrze sprawdzał :-)), pierwszy też stosuję, ale teraz pamiętam o wyciąganiu szpilek przed najechaniem stopką :-)
OdpowiedzUsuńIwonko ten post jest dla Ciebie, zmotywowałaś mnie do jego napisania.Myślę,że w temacie szpilek już nic mi się nie przypomni :)
UsuńJa do niedawna stosowałam sposób drugi, pierwszy jedynie podczas marszczeń, ale przy tym drugim zawsze i tak dochodziło do przesunięć a dodatkowo zawsze szew szedł krzywo gdy wyciągałam szpilkę. Obecnie stosuję pierwszy, ale i fastrygą nie pogardzam:)
OdpowiedzUsuńNo to spróbuj tego trzeciego , a może uda się ominąć fastrygę...:)
Usuńuwielbiam Ewuni twoje kursiki :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio zapomniałam o szpilkach i najechałam na jedną igłą. Oczywiście nic się nie stało, po za wielkim bum i moim szokiem, "co się dzieje?!". Choć już byłam pewna, że igła złamana.
OdpowiedzUsuńJa jak juz musze to uzywam drugiego sposobu i jak na razie pamietam o wysuwaniu szpilek przed przejechaniem igla ,ale i sprobuje te 2,3 cm z boku przypinac tak rzeczywiscie bedzie lepiej :) Dziekuje za lekcje Ewus :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWitam,"...Jeśli nie teraz,no to kiedy..." :) Dotyczy też igielnika ;)Fakt "haftuje się" biscornu, ale Twoja Ewo fotka z igielnikiem zmobilizowała mnie i taki zawsze pod ręką.Do pracy! Pozdrawiam i zapraszam,Iventi.
OdpowiedzUsuńzawsze teraz:)
UsuńDziękuję i ja za ten post :) Ja raczej nie lubię szpilek, bo to dodatkowe utrudnienie, ale wiem, ze czasem musi być trudniej, żeby potem było łatwiej. Ostatnio szyłam patchwork - poduszkę i niekoniecznie wyszło mi wszędzie równo. A to dlatego właśnie, że nie chciało mi się za każdym razem upinać szpilek. Szpilki - to bardzo ważny element, zwłaszcza przy szyciu patchworku. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńUleńko co do szycia patchworku przy pomocy szpilek to zgadzam się z Tobą w 100 %
UsuńDziękuję za cenne rady, pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńbardzo przydatne :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, K.
www.koraszyje.blogspot.com
Kolejny fajny kursik ! I igielnik śliczny :)
OdpowiedzUsuńBeata ..żarty się Ciebie trzymają tego popołudnia...mój igielnik toż to naprędce sklecone małe co nie co....Twoje to dopiero cudeńka.Kurcze dopiero teraz sobie przypomniałam ,że mam Twoje cudne serducha i mogłam na nich szpilki poupinać...ech gapa ze mnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo przydatny post, moja mama nie używała nigdy szpilek, ale ona niewiele szyła ja za to korzystam często bo mi się inaczej wszystko przesuwa
OdpowiedzUsuń