Kiedy dzisiaj rano wyszłam spacer z psem na wałach wiślanych zastałam widok jaki zawsze przyprawia mnie o odruch głęboko wymiotny .
Nie jest to dla mnie nowość bo taki widok zastajemy my mieszkańcy okolicy po każdym weekendzie .Czyja to sprawka ano panów nazywających się szumnie wędkarzami .Mam to nieszczęście że mieszkam w miejscu gdzie dwa lata temu zaczęła się krakowska powódź . Pamiętam nocną pobudkę . Pamiętam krzyk kobiety z zalewanych w szybkim tempie sąsiednich działek . Pamiętam strażaków biegnących z pomocą . Pamiętam ryk karetek. Pamiętam nawoływania do ewakuacji. Pamiętam szum rwącej Wisły która zmieniła w szybkim tempie swoje koryto w kierunku krakowskich pobliskich osiedli .Pamiętam strażaków i żołnierzy pracujących w pocie czoła. Pamiętam czas kiedy wyrwa nie była załatana i pytania czy będzie powtórka czy też nie. Pamiętam jak po powodzi pracownicy pobliskich zakładów sami własnymi siłami czyścili z błota i szlamu swoje miejsca pracy . I co z tego ,że to wszystko pamiętam ja i pamiętają inni mieszkańcy ?Jak przychodzi sobota – niedziela i na wałach przeciwpowodziowych w swoich pięknych samochodach pojawiają się panowie z kijami w ręku .Wjeżdżają swoimi brykami na wały rozjeżdżając je w lewo i prawo ..no bo Pan wyjechał na łono natury się zrelaksować .Oprócz słownych ciągłych utarczek na temat ich rajdów na zielonym pasie wałów pozostawiają po sobie jeszcze stosy puszek , rozwalonych butelek po piwie/ i nie tylko /, niepotrzebnych szmat , opakowań po jedzonku itd….itp… Jednym słowem wszystko to co mają zbędnego w bagażnikach swoich „ wypasionych fur „ zostawiają na łonie natury .O ich odchodach fizjologicznych też wspomnę …no bo jak się kija moczy całymi dniami to siku i nie tylko - też trzeba gdzieś zostawić. Na remont wału poszły miliony naszych wspólnych pieniędzy, zrobiono piękną kaskadę na spacery dla wszystkich …i co ? I tylko tyle ,że Polak jak kij w wodzie moczy panem jest i basta…….a inni ?
Dziewczyny jeśli macie mężów wędkarzy zobaczcie jak wygląda ich relaks na łonie natury …bo może się okazać ,że w najbliższej przyszłości pozostanie im tylko wędkowanie na łonie .. tyle tylko ,że waszej natury.
I tym optymistycznym akcentem przyszło mi zakończyć ten dzisiejszy post o tym jak to Polak moczy kija w Wiśle ….
A tak dzisiaj wchodziło rano słonko …i jak tu nie lubić poniedziałku?
O tak, zgadam się w pełnej rozciągłości, a już nie daj boże jak zacznie taki Pan oprawiać to czy tamto, a resztki siup do wody! Na szczęście są jeszcze miejsca, zdawać by się mogło nie tknięte ludzką stopą. Trzeba ich poszukać, czasem trochę zjeździć - ale naprawdę warto!
OdpowiedzUsuńWschód słońca piękny, a i powietrze lżejsze po nocnych opadach. Aż się żyć chce!
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Cieszę się ,że wracasz do formy ..sama widzisz ,że po deszczu zawsze świeci słońce.Pozdrawiam Ewa:)
UsuńEwciu, ja mam męża wędkarza:) i też jeżdżę z nim na ryby. Co prawda ja nie wędkuję , ale ręce mam zawsze zajęte:)
OdpowiedzUsuńNigdy nie zostawiamy po sobie śmieci, a czasem zabieramy i cudze:(
Ale widziałam miejsca , gdzie z powodu góry odpadów nie było nawet gdzie przysłowiowego kija rozłożyć, a pięć metrów dalej stał pusty kontener na śmieci, ale komu by się chciało...
Pozdrawiam Cię serdecznie
Szkoda tylko ,że tacy wędkarze jak Twój mąż są w mniejszości sama więc wiesz jak to wygląda.Pozdrawiam Cię cieplutko Ewa:))
UsuńChmurny ten post, jak Twoje zdjęcia, a myślę, że tu i gradobicia trzeba, uhhh. Nie macie tam jakieś straży wodnej, która pokazałaby bezmyślnym ludziom, gdzie raki zimują? Masakra jakaś! Przykro mi to czytać. a co dopiero Tobie patrzeć... A to Polska właśnie...
OdpowiedzUsuń