Ponieważ w chwili obecnej to co powstaje w zaciszu mojej pracowni mogę pokazać dopiero wtedy, kiedy dotrze do nowych właścicielek postanowiłam ,że troszkę Was przynudzę moim „szyciowym kurnikiem” .
A mam w nim jest kilka grządek a przynajmniej na dzień dzisiejszy doliczyłam się trzech a czwarta powoli ,powoli się reanimuje…..
Najniżej stoi oczywiście grządka patchworkowa ..albowiem „wysiaduję” na niej od kilku miesięcy . I to tak z doskoku od czasu do czasu..ale myślę ,że to się kiedyś zmieni .Ta grządka to moja nauczycielka pokory. Kiedy na niej zasiadłam wydawało mi się ,że o szyciu wiem dużo i szyję oczywiście wspaniale …ale jak zaczęłam się w nią wgryzać to od razu dowiedziałam się gdzie moje miejsce w szeregu .Dzisiaj z perspektywy kilku miesięcy mogę śmiało powiedzieć , że gdyby nie mój upór i ogromne niespełnione marzenie to po paru przeszyciach rzuciłabym patchworkiem w kąt .A tak to idę dalej i mogę powiedzieć ,że coś tam o patchworku wiem i coś tam pozszywać umiem.
Na mojej drugiej mojej grządce króluje od jakieś czasu bawełna .Nie bardzo ją lubiłam ze względu na jej rozciągliwość ale powoli jakoś się zaprzyjaźniłyśmy..no i wspólnymi siłami wyszywamy czapki , chusteczki i jakoś nam po drodze.
Jest jeszcze w moim szyciowym królestwie jedna grządka a w niej króluje polar..mój ukochany miękki , przytulny i nigdy nie stawiający oporu w szyciu. Tego to lubię najbardziej….tu szalejemy kamizelkowo i bluzowo a i czapki nam się też trafiają
I ostatnia reanimowana grządka od której nie byłam już od 7 lat to szycie dużej rozmiarówki….. ale wszystko wskazuje na to , że czy chcę ,czy nie przywrócę ją do życia bo tak los chce…..
A na koniec podsumowanie …dzisiaj właśnie uświadomiłam sobie jaka szczęściara ze mnie …. robię w życiu to co lubię ….i dzisiaj podjęta przeze mnie x-lat temu w bólach decyzja wywracająca moje życie do góry nogami sprawia ,że dobrze mi w tym miejscu gdzie jestem …..
A to moja ukochana „Gienia” czyli Łucznik 466 moja pierwsza maszyna wystana w PRL-u ….dzień i noc kolejka ta stała …. na której zaczynałam swoją karierę „szyciary.”
Gienia” nie jest już ze mną ale wcale nie jest na zasłużonej emeryturze .Służy mojej Gosieńce do przeszyć przy tworzeniu jej cudnych albumów .Jeśli chcecie zobaczyć jakich zapraszam tutaj
:-)
Wrzucaj, wrzucaj, zamknę oczy;)
OdpowiedzUsuńAle Ty, Ewo sama poszyłaś te polarki? cudowne:)
Ja to myślałam, że Ty to tylko na patchworkowej grzędzie siedzisz, a tu taka wszechstronność:)
Pozdrawiam:)
Aniu patchworkowa grządka to marzenie mojej młodości a pozostałe grządki to proza życia.Polarki są mojego autorstwa od projektu do uszycia...
UsuńNie cierpię szyć bawełny, kocham polarek :) Też zaczynałam na identycznej maszynie mojej mamy (ona jest chyba nie do zdarcia i ciężka jak... wiadomo co), aż dorobiłam się ślicznego Łucznika Izabella. I tak sobie szyjemy w zgodzie :)
OdpowiedzUsuńNo to witaj Beatko w Klubie Polarkowych Wielbicielek (musimy kiedyś taka zabawę zorganizować).Ja po drodze wymieniłam 466 na Telimenę ale niestety ona już Gience nawet do przysłowiowych pięt nie dorasta i musiałam zamienić Łucznika na Juki.
UsuńKlub Polarkowych Wielbicielek - podoba mi się :) Organizujesz ?
UsuńJak tylko przejdę chrzest bojowy u Ciebie to kto wie...może ....
Usuńoj, znam Ci ja ta bawełnianą grządkę, oj znam ;-) A co do Gieni, to jesteśmy rodziną, bo ja mam w domu zaszczyt gościć jej siostrę. Ja szyciową przygodę dopiero zaczynam, ale kto wie, może taka sama maszyna zrobi ze mnie taką samą mistrzynię ? Pozdrawiam i ściskam ciepło.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci ,że jeśli ta maszyna jest sprawna to nie warto jej zamieniać na żaden nowszy model przynajmniej Łucznika bo szyje cudownie.A co do mistrzyni to już nią jesteś o czym świadczą ostatnie poduchy Twojego autorstwa.
UsuńPięknie się zaprzyjazniłaś z bawełenką...
OdpowiedzUsuńTroche to trwało ale teraz jest całkiem nieżle ....
UsuńJa powoli też próbuje zaprzyjażnić z bawełną i polarem:)).Do Łucznika mam ogromny sentyment na niej uczyłam się szyć,bardzo dobra maszyna.
OdpowiedzUsuńCzapeczki piękne.
pozdrawiam serdecznie
Zaprzyjaźnij sie bo warto - skorzysta na tej przyjaźni Twoja Malutka ....
UsuńŚwietnie to opisałaś.
OdpowiedzUsuńMaszynę do szycia mam, też PRL i to stan wojenny. Ale szyję coraz rzadziej (inne pasje). Patchwork mnie zachwyca, mimo że czyniłam już przygotowania czyli gromadzenie wzorów, teoria, trochę tkanin i co? Leży to bardzo głęboko, ale może kiedyś.Pozdrawiam
Oj moja jest jeszcze przedwojenna ...ja nie gromadziłam nic z patchworku tylko jedno pragnienie i nagle zaskoczyło ...co tego też Tobie życzę ...bo w życiu jak w życiu nigdy nic nie wiadomo...
UsuńJestem pod wielkim wrażeniem wszystkich upraw :)
OdpowiedzUsuńStaram się Aniu aby było co zbierać...
Usuńale u ciebie milutko i cieplutko :D dosłownie i w przenośni ;) hihi
OdpowiedzUsuńW sumie to masz racje ....chociaż z tym milutko to różnie bywa
UsuńO matko! Toż ja na takiej "Gieni" kiedyś buty uszyłam ! :)) Stoi sobie w kąciku do dziś i czeka na swoje kolejne 5 minut...kto wie?
OdpowiedzUsuńA co do Twoich grządek, to co Ci mam mówić? Powiem tak: Jak Ewa z Ewkowa szyje, to nie ma bata we wsi i ...w mieście :)) Buziaki.
Zawsze wiedziałam,że na Twoje krzepiące słowa można liczyć....dziekuję i pozdrawiam serdecznie ....
UsuńPatchworki szyjesz przecudne,tylko pozazdrościć!Dobrze,że starczyło Ci na nie cierpliwości,lubię je podziwiać.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też sie ciesze ,ze przetrwałam bo mam jeszcze do zrealizownia swoje wielkie marzenie i dzięki takim słowom krzepiącym jak Twoje być może jestem bliska jego realizacji.....
UsuńEwo , dobrze , ze jesteś uparta, bo teraz możemy oglądać Twoje cudowne patchworki!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie:)
Dziekuję Fredziu za słowa pokrzepienia ...:)
UsuńKobieto, jaka jesteś zdolna! Podziwiam wszystko i pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńJaka ja tam zdolna ..Ty dopiero masz w swoich rękach zdolności kilka :)
Usuńzdjecia sa przesliczne ... pozdrawiam ciepluteńko
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńSzyjesz prześlicznie. Też miałam takiego podobnego Łucznika. Teraz córka na nim szyje :)
OdpowiedzUsuń